Portal lazarz.pl szanuje prywatność swoich czytelników i przetwarza tylko te dane osobowe, które są niezbędne do prawidłowego świadczenia usług informacyjnych jakie oferuje.
Strona wykorzystuje pliki cookies. Mogą Państwo określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w waszej przeglądarce.
Klikając poniższy przycisk zgadzają się Państwo na przetwarzanie zbieranych przez portal lazarz.pl danych osobowych w zakresie i na warunkach opisanych w naszej
Polityce Prywatności.
Wyrażenie zgody jest dobrowolne, ale może być konieczne w celu wykonania niektórych usług.

Zgoda

"Wymagana była zgoda Urzędu Kontroli…" – już od pół wieku wykonują pieczątki - .:LAZARZ.PL->poznański portal dzielnicowy:. Łazarz w z@sięgu myszki
"Wymagana była zgoda Urzędu Kontroli…" – już od pół wieku wykonują pieczątki
05-07-2020 23:48   Janusz Ludwiczak
W podwórzu kamienicy przy ul. Głogowskiej 93, w pobliżu kościoła Matki Boskiej Bolesnej znajduje się zakład, w którym od blisko 50 lat produkowane i wyrabiane są pieczątki.
– Każda pieczątka musiała mieć zezwolenie Urzędu Kontroli Prasy, a księgi musiały być przez cenzurę opieczętowywane i olakowane – wspomina Urszula Kubala, która była założycielką zakładu i przekazała swoją pasję całej rodzinie.

Janusz Ludwiczak, portal Lazarz.pl Niedługo będziecie Państwo obchodzić pół wieku istnienia. Jak to wszystko się zaczęło?
Urszula Kubala: W lipcu 1971 roku otrzymałam zezwolenie na prowadzenie działalności wydane przez Urząd Miasta Poznania. Aby otrzymać zezwolenie na tego typu działalność gospodarczą wymagana była zgoda Urzędu Kontroli Prasy i Widowisk, który też musiał wydać pozwolenie na zakup czcionek. W styczniu 1972 r. rozpoczęłam jednoosobową działalność "Wytwórnia Pieczątek". Każda pieczątka musiała mieć zezwolenie Urzędu Kontroli Prasy, a księgi musiały być przez cenzurę opieczętowywane i olakowane. Każda pieczątka musiała być zapisana pod , numerem i z datą wydania zezwolenia a po wykonaniu jej odcisk w zalakowanej księdze. Niektóre pieczątki, np. do dowodów osobistych, musiały mieć zgodę nie tylko na wykonanie ale trzeba było uzyskać zgodę na ich rozpowszechnianie. Najgorszym okresem dla usług pieczątkarskich były lata 1975-1982. Zakazano państwowym zakładom wykonywania pieczątek w prywatnych wytwórniach. Podczas stanu wojennego zakłady pieczątkarskie miały zakaz działalności. W Poznaniu cenzura pozwoliła przywrócić działalność wytwórni pieczątek już po miesiącu. Potrzebne jednak było specjalne zezwolenie Ministra Kultury i Sztuki na wykonywanie usług pieczątkarskich, Aby otrzymać takie zezwolenie należało stawiać się osobiście w Ministerstwie i co roku odnawiać.

Jak wyglądała sprawa uzyskania pozwoleń?
Gdy rozpoczynałam działalność mieszkałam na Górczynie. W tym czasie urzędy dawały pozwolenie w pierwszej kolejności osobom mieszkającym w danej dzielnicy gdzie planowano otworzyć zakład. Był jeszcze dodatkowy warunek - w okolicy nie mogła być prowadzona podobna działalność.

Kto zgłaszał się do wyrobienia pieczątek zwłaszcza w czasach PRL?
Przedsiębiorstwa państwowe, ale także różne instytucje, banki. Mieliśmy klientów z całego województwa – m.in. z Konina, w którym władze zakazały wszelkiego rodzaju prywatnej inicjatywy, ale zgłaszały się również podmioty z Obornik, Szamotuł, Grodziska, Kościana, praktycznie z całej Wielkopolski. Ale najwięcej z Poznania.
W latach 70 i 80. rozwijało się bardzo rzemiosło. Każdy produkt wytworzony do sprzedaży musiał mieć metkę. Drukarnie nie zajmowały się drobiazgami, wydrukowane metki były ogólne. Trzeba było ostemplować nazwę produktu, symbol, gatunek, cenę rok produkcji, inaczej żaden sklep nie przyjął wyrobu do sprzedaży. Dzisiaj sklepy same drukują etykiety, są też kody kreskowe.

Była cenzura?
W 1975 roku Wojewódzki Urząd Kontroli Prasy i Widowisk zmienił zarządzenie, prywatne osoby nie musiały chodzić do Urzędu Kontroli po zezwolenie na wykonanie pieczątki za to wytwórca musiał spisywać dane z dokumentów i jak poprzednio wpisać do księgi i dopiero wykonywać. Po wykonaniu przy wydawaniu odbiorca musiał okazać się dowodem osobistym, co na zleceniu trzeba było odnotować i Klient musiał pokwitować odbiór podpisem i datą . Starsi lekarze jeszcze wspominają jak zamawiali pierwszą pieczątką to musieli iść na ul. Mickiewicza do cenzury. W tym samym roku towarzysz Gierek zabronił przedsiębiorstwom państwowym zamawiać pieczątki w prywatnych zakładach. Jednak zdarzały się wyjątki, gdy były pilne potrzeby. Kontrole Cenzury były nadal co 3 miesiące. Potrafiła zaglądać do kieszeni w prywatne ubrania, czy na ,,lewo” nie wykonuje jakichkolwiek pieczątek. Dokumenty tzn. zlecenia przyjęcia, odciski pieczątek, pokwitowania odbioru musiałam przechowywać 5 lat. W tych latach trudno było o pracownika, zecer pracujący w drukarni nawet po godzinach nie chciał dorabiać u prywaciarza. W drukarni zrobił fuchę i miał super premię, to po co miał się męczyć. Dlatego pracowałam po 14 godzin dziennie. Ludzie żartowali, że rozdaję coś za darmo bo kolejki stały aż do połowy podwórza. A to nie trwało kilka miesięcy ale kilkanaście lat. Opłaciło się, bo do dzisiaj jeszcze dawni klienci, jeszcze, przychodzą, przysyłają swoich następców i mile wspominają - ",,pamięta pani, ja do pani przychodziłem, pani nadal jest miła i się uśmiecha jak dawniej".

Po ogłoszeniu stanu wojennego musiała Pani od razu zamknąć zakład?
To były najdłuższe wakacje. 13 grudnia 1981 r. ogłoszono, że zakłady poligraficzne i wytwórnie pieczątek zostają zamknięte do odwołania. Zlecenia, które miałam wykonane rozwoziłam osobiście po klientach z datą 11 grudnia. Tak odzyskiwałam pieniądze na przeżycie. Bank Spółdzielczy wypłacał z kont minimalne kwoty (rzemieślnik mógł mieć tylko pieniądze w Banku Spółdzielczym przy ul. Szyperskiej). Klienci potrafili przyjeżdżać do mnie do domu z prośbą, że gdy tylko cofną zakaz, bym mogła zrobić pieczątki dla nich w pierwszej kolejności. U mnie w firmie na drzwiach wisiała kartka "z powodu ogłoszenia radiowo-telewizyjnego zakład zamknięty do odwołania”. W Poznaniu pozwolono otworzyć zakłady poligraficzne już miesiąc później, 13 stycznia 1982 r., ale w Warszawie stało się to dopiero w maju.

Jak niegdyś wyrabiało się pieczątki?
U mnie, tak jak w innych wytwórniach pieczątki składało się do tzw. "wierszownika", układało tekst, wypełniało justunkiem, interliniami, wkładało w formy zecerskie, w szpalty. Potrzebne były regały z kasztami a w nich czcionki, Stół zecerski. Każda pieczątka miała inną wielkość. Formę trzeba było wypełnić, zaklinować, żeby się nic nie ruszało, żeby żadna czcionka nie wyleciała. Korektę czytało się odwrotnie, ale też od lewej do prawej. Tak zaklinowane formy (miałam różne wielkości format a4-1 szt. Format a5 1szt. B5-1szt. B6-1 szt.) czcionki z ołowiu, złożone z nich pieczątki, ułożone w szpalty, trzeba smarować oliwą żeby nie przyklejały się do gipsu. Do form zecerskich miałam przygotowane pokrywki, a w nich rozprowadzało się masę gipsową i przykrywając czcionki wyduszało się w gipsie odcisk do momentu aż stwardniał. Następnie wyduszone pieczątki w gipsie trzeba było ,,obrobić” włożyć do pieca, suszyć (przeciętnie 2 godz.) a następnie nałoży specjalną masę gumową i wulkanizować.

Pewnie wszystko zmienił komputer?
W 1990 kupiliśmy komputer, reprokamerę, zbudowaliśmy ciemnię i jako pierwsza firma w Poznaniu zamiast jak dotychczas składać ręcznie, zastąpiliśmy tradycyjną metodę składem komputerowym.
Komputer przyspieszył pracę, polimer zastąpił gips i gumę. Wyeliminowało to smród wulkanizacji gumy, kurz mieszanki gipsowej, no i zaoszczędziliśmy czas rozbioru złożonych pieczątek. Jako pierwsi w Poznaniu mieliśmy skaner, a tym samym jeżeli trzeba było wykonać znaki graficzne czy faksymile nie musieliśmy zlecać jak dotychczas wykonania w chemigrafii. Konkurencja też żeby nie czekać na wykonanie znaków w chemigrafii (długie terminy) odsyłała klientów do nas. Od 1993 w związku z wprowadzeniem VAT-u przekształciliśmy się w przedsiębiorstwo wielobranżowe i poszerzyliśmy działalność o poligrafię. W 1994 r. pojawiło się ksero, dwa lata później rozpoczęliśmy druk wielkoformatowy - to był kolejny przełom.

Na koniec zapytam jak to się stało, że wybrała Pani właśnie taki zawód i tego typu działalność?
W szkole podstawowej byłam jedną z najlepszych uczennic. Po niej trzeba było wybrać szkołę średnią. Na Liceum Plastyczne rodziców nie było stać a do technikum budowlanego ani technikum geodezyjno-drogowego, do którego też chciałam iść, nie przyjmowano dziewcząt. Większość dziewczyn z mojej klasy złożyło dokumenty do Technikum Ekonomicznego mieszczącego się na ul. Wszystkich Świętych i ja nie mając specjalnego wyboru też tam się zapisałam. W klasie trzeciej każdy uczeń musiał mieć praktyki w przedsiębiorstwach, ja wybrałam Zakłady Papiernicze na poznańskiej Malcie. Zobaczyłam jak się pracuje w takiej firmie, bardziej jak się nie pracuje i dostaje wypłatę. Stwierdziłam, że to nie dla mnie. W wakacje załatwiłam sobie pracę w Wytwórni Pieczątek na ul. Armii Czerwonej (obecnie św. Marcin). Tu się pracowało: wierszownik, każda kaszta inne czcionki, inne wypełnienia, tworzenie szpalt. Czcionki od 6 punktów tzw. Nonparel aż po 2 kwadraty. Można było wyżywać się i projektować. Po wakacjach oznajmiłam rodzicom, że do szkoły nie wracam, chcę pracować jako zecer (składacz ręczny).Szkołę skończyłam już wieczorowo. Dostałam pracę w której mogłam wdrażać swoje pomysły, popisywać się manualnie, czuć, że to co robię zaczyna być moją pasją No i zadowoleni klienci. Zaczęłam myśleć o własnej firmie. Rodzice i mąż obiecali zająć się synem, ja dostałam zielone światło. W tamtych czasach żeby założyć działalność poligraficzną należało zdobyć najpierw zezwolenie z Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy i Widowisk, który mieścił się przy ul. Mickiewicza 33. Żeby szukać lokalu musiałam mieć ich zgodę, no i pozwolenie na zakup czcionek (dostępnych tylko w mennicy w Warszawie). Wszystkie kroje czcionek musiały być odbite i zarejestrowane w Wojewódzkim Urzędzie Kontroli Prasy i Widowisk na wypadek wykonania nielegalnej pieczątki doszli by do wykonawcy i wiadomo co by się stało. W końcu znalazłam lokal przy ul. Głogowskiej 93 i tak jesteśmy tu do dziś. Jesteśmy firmą rodzinną, na szczęście mam następców. Kolejne trzecie pokolenie poszerza działalność firmy, zdobywa nowych klientów. Mam nadzieje, że przez następnych 50 lat.


R E K L A M A

Fot: Janusz Ludwiczak, arch.pryw.

Komentarze (3)

06-07-2020 23:39:01
De
Bardzo ciekawy wywiad. Nawet nie zdawałem sobie sprawy ile pracy wymagało kiedyś wyrobienie pieczątki. A dzisiaj w "5 minut".
06-07-2020 13:56:50
pyra
Ta firma to prawdziwy skarb naszej dzielnicy i z tradycjami rodzinnymi. Gratuluje 50 lat i zycze nastepnych !
06-07-2020 09:33:51
M.Łazarz
Pani Ulko od 1976 roku korzystałam z usług Waszej firmy.Jesteście wspaniali ,profesjonalni ,zawsze z uśmiechem i życzliwym traktowaniem klientów.Pozdrawiam serdecznie, życzę długich lat działalności na Łazarzu.
Aktualności
R E K L A M A
Niezapominajka
04

kwi

do 07-04-2024
Międzynarodowe Targi Poznańskie
"Poznań Motor Show" - targi motoryzacyjne
TTM - Targi Techniki Motoryzacyjnej

07

kwi

Poznań * Łazarz
Wybory samorządowe

12

kwi

do 14-04-2024
Międzynarodowe Targi Poznańskie
"Poznań Run Expo" - targi sportowe: bieg | aktywność | motywacja

14

kwi

Poznań * Łazarz
16. Poznań Półmaraton

20

kwi

11:00
Młodzieżowy Dom Kultury nr 3 ul. Jarochowskiego 1
Konkurs Piosenki Przedszkolnej

[ wszystkie ]

Komentarze
Ogłoszenia
Newsy na Twoją skrzynkę!
Zapisz się na listę mailingową:
Twój e-mail: