20-01-2017 11:13:38

M.

My też chodziliśmy na arenę. Miałam też koleżankę - chudziutką, malutką, bardzo niepozorną, która zawstydzała wszystkich chłopaków zjeżdzających na sankach z dużej góry. Ona zjeżdżała na butach i jeszcze przedtem brała rozpęd. Oczywiście stratą czasu było wchodzenie na górę po schodach, podchodziło się z boku, a że czasem ktoś w nas wjechał...

19-01-2017 17:42:28

Hania

@morlock, ja chodzilam jak wtedy mowilismy "na łąki", mowilo sie tez na Arene ale nazwa "łąki" chodzila u nas na podworku :) Masz racje, ze zimy byly inne, bardziej sniezne i dla dzieci beztroskie bo bralo sie rodle i bez starszych szlismy na gorki. Jedna byla dosc wysoka i tam zjezdzali starsze wiekiem szczony, po 5-6 osob zjezdzali na samych butach, trzymali sie razem jeden za drugim. Takie byly wtedy podeszwy a i chyba troche czyms smarowali ? Tam mialam strach zjezdzac :) Bylo super ! Sniegu bylo pod dostatkiem kazdej zimy a starsi mieli "nas z glowy" na kilka godzin codziennie :)

19-01-2017 13:07:54

morlock

Ech, jak się cofnę tysiące lat wstecz to "my chodzili ino na arene" na sanki i drachyty puszczać a nie do jakiegoś Kasprowicza. Zimy wtedy były lepsze. Śnieżne i przede wszystkim o d ś n i e ż o n e, o d l o d z o n e na ulicach/uliczkach - na chodnikach i jezdni - k o m p l e k s o w o. Większość posesji miała wtedy własnego ciecia/dozorcę (bez obrazy). I jakoś to szło. Teraz jedna osoba , zwana "dozorcą" odpiernicza robotę którą powinna wykonywać rzesza osób. I druga sprawa- od 08.01.17 mieszkańcy Naszej Dzielnicy nie mają gazu i "cieplika". Jeśli to ten sam indolentny "decydent" który mi zlikwidował "gulik" w łazience coby wychlapana woda nie przesiąkła przez strop , zalewając sąsiada to zgłaszam problem do kompetentnych służb.